Kategorie
Dokumenty

Wykłady Okupacyjne – ZWIASTUN

[su_youtube url=”https://www.youtube.com/watch?v=eV1GrHvQ_RQ”]

Kategorie
Relacje

Relacja filmowa z Wykładów Okupacyjnych KKHP (Warszawa, 19 maja 2015)

Wykłady Okupacyjne KKHP (Warszawa, 19 maja 2015) przed Ministerstwem Nauki i Szkolnictwa Wyższego

 

Dnia 19 maja o godz. 12.00 w Warszawie przed budynkiem Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego rozpoczęła się symboliczna blokada ulicy Hożej, na której Komitet Kryzysowy Humanistyki Polskiej zorganizował otwarte Wykłady Okupacyjne, poświęcone aktualnym  problemom szkolnictwa wyższego.

Kategorie
Relacje

Milcząc – mówiliśmy – relacja z Czarnej Procesji Nauki

Jak w 1789 roku Stan Trzeci, tak 10 czerwca roku 2015 o godz. 12:30 stan nauki zjednoczył się w Czarnej Procesji, zawiadamiając o grożącej nam cichej śmierci polskiej nauki.

IMG_8012(fot. MM/KKHP)

Kategorie
Dokumenty

Podziękowanie za współudział i pomoc przy organizacji Czarnej Procesji Nauki

W dniach 10-12 czerwca miały miejsce pierwsze po 1989 r. protesty środowiska akademickiego, zainicjowane przez Komitet Kryzysowy Humanistyki Polskiej, nawiązujące do tradycji Czarnej Procesji z 1789 roku. Tym razem o swoje prawa upomniały się środowiska akademickie. Symboliczne czarne flagi zawisły na wydziałach w większości ośrodków wojewódzkich: w Gdańsku, w Opolu, w Krakowie, w Lublinie, we Wrocławiu, Warszawie, Poznaniu, Łodzi, Zielonej górze, Białymstoku i Bydgoszczy. Oflagowaniu budynków w niektórych ośrodkach towarzyszyły inne akcje protestacyjne: uroczystości żałobne w Poznaniu, Gdańsku i Białymstoku, przejście w Czarnej Procesji Nauki pod Kancelarię Prezesa Rady Ministrów w Warszawie. Akcje wzbudziły duże zainteresowanie mediów i społeczeństwa.

Jesteśmy dumni ze skutków naszej dwuletniej pracy. Wspólnie, nam wszystkim, udało się doprowadzić do prawdziwego upodmiotowienia środowiska akademickiego. Nie powinniśmy słuchać więcej głosów o bierności, atomizacji i niezorganizowaniu naukowców. Solidarność jest możliwa – pierwsze po 1989 roku protesty akademickie to udowodniły.

Dziękujemy wszystkim, którzy wzięli udział w proteście: uczestnikom i organizatorom, mediom i służbie porządkowej, organizacjom, które pomogły nam w przygotowaniach:

– Uniwersytetowi Zaangażowanemu – za wszystko! – Solidarności akademickiej, szczególnie KZ UwB, KZ USZ, KZ UŚ, KZ UMFC, – Stowarzyszeniu „Miasto Jest Nasze” za pomoc w obsłudze medialnej protestów, – ZNP, szczególnie ZNP UwB, – NZS UG, NZS UKSW, NZS UAM, – Związkowi Zawodowemu Nauczycieli Akademickich UAM, – Krytyce Politycznej, – Nowemu Obywatelowi, – Związkowi Polskich Artystów Plastyków, – Demokratycznemu Zrzeszeniu Studentów – za przetarcie drogi. Zapraszamy do nadsyłania relacji z wydarzeń w różnych miejscach Polski. Zapraszamy do dalszych wspólnych działań!

Kategorie
Dokumenty

Czarna Procesja Nauki. Oświadczenie

CZARNA PROCESJA NAUKI

10 czerwca o godzinie 12:00

Uniwersytet Warszawski


Chcemy prawdziwej reformy!

W chwili, gdy nasze postulaty reform z takim trudem przebijają się do tych, którzy powinni rozumieć powagę sytuacji, idziemy do nich, pod Kancelarię Prezesa Rady Ministrów, w Czarnej Procesji Nauki. Będą z nami delegaci niemal wszystkich uniwersytetów publicznych w Polsce. Pokażmy rządzącym, że nie da się dłużej udawać, że „nic się nie stało”. Wręczmy im, tym razem w milczeniu, nasze postulaty, by podkreślić powagę kryzysu. Historia uczy, jeśli umiemy ją czytać, iż milczące marsze miewały głośne konsekwencje.

Kategorie
Dokumenty Relacje

Relacje w mediach o Wykładzie Okupacyjnym

Linki do portali informacyjnych:

Kategorie
Dokumenty

List otwarty do Prezydenta i kandydata na Prezydenta RP Bronisława Komorowskiego w sprawie opinii doradcy społecznego Macieja Żylicza. Oświadczenie Komitetu Kryzysowego Humanistyki Polskiej, (Warszawa, 30 kwietnia 2015)

List dostępny pod linkiem

Kategorie
Dokumenty

Odpowiedź Ministra na postulaty KKHP

Odpowiedź dostępna pod linkiem: odpowiedź ministra na postulaty KKHP

Kategorie
Dokumenty

Ocena rozporządzenia ministra w sprawie zmiany zasad finansowania badań w jednostkach naukowych

Zmiana – polegająca na likwidacji tzw. kwoty przeniesienia i uzależnieniu wysokości dotacji na prowadzenie badań statutowych/utrzymanie potencjału badawczego jednostki naukowej wyłącznie od ilości pracowników naukowo-dydaktycznych i kategorii naukowej jednostki – ma w ciągu kilku lat zapewnić taką samą dotację na głowę pracownika w jednostkach posiadających w danym okresie taką samą kategorię, a tym samym, zgodnie z ogólnymi założeniami reformy, służyć promowaniu jakości i pobudzaniu konkurencji między jednostkami (wydziałami i samodzielnymi instytutami) rywalizującymi ze sobą w danej grupie dyscyplin o jak najwyższą kategorię naukową. Finansowanie badań statutowych upodabnia się w ten sposób do konkurencyjnego systemu grantowego, tyle że podmiotami „grantu” są tu całe wydziały/instytuty.

Taki sposób finansowania BST ma co najmniej tę przewagę nad dotychczasowym, że jest prostszy i bardziej przejrzysty. Można go też uznać za bardziej sprawiedliwy w tej mierze, w jakiej jednakowo traktuje wszystkich pracowników zatrudnionych w jednostkach mających taką samą kategorię. Ten model ma jednak również kilka istotnych wad.

  1. Przy utrzymaniu dotychczasowego, bardzo niskiego poziomu globalnej dotacji na badania statutowe wprowadzenie tego systemu, zamiast pełnić funkcję motywacyjną, zachęcając słabsze jednostki do wysiłków służących podniesieniu ich kategorii naukowej, tylko pogłębi i utrwali podział na jednostki silne i słabe (co jest chyba świadomym, choć niejawnym celem wprowadzanej zmiany), prowadząc nie tylko do zwiększenia dysproporcji w dostępności środków na badania, ale też skazując jednostki z niższą kategorią na finansowanie tak skromne, że oznaczające naukową wegetację, z której wyrwać się będzie niezwykle trudno mimo wszelkich podejmowanych w tym celu wysiłków (jednostkom z wyższą kategorią i lepiej z tego tytułu finansowanym będzie znacznie łatwiej utrzymać pozycję lidera niż ją stracić na rzecz jednostki wyjściowo słabszej).

  2. System ewaluacji jednostek naukowych wciąż budzi uzasadnione kontrowersje, tym bardziej kontrowersyjne jest czynienie zeń podstawy sposobu finansowania badań statutowych (do prowadzenia których zobowiązani są jednakowo wszyscy pracownicy naukowo-dydaktyczni niezależnie od kategorii jednostki)

  3. Zastrzeżenia budzi sama zasada finansowania badań przyszłych (planowanych) na podstawie dotychczasowych i przeszłych zasług pracowników danej jednostki. Istnieje sprzeczność między kryteriami branymi pod uwagę przy określaniu wysokości dotacji a koniecznością składania przez jednostkę wniosku o takie finansowanie, w którym formułowane są plany badań wymagające sfinansowania. Skoro te plany nie są brane pod uwagę przy przyznawaniu dotacji (podobnie jak sprawozdania z ich realizacji), to cała ta aktywność wnioskodawczo-sprawozdawcza związana z przydziałem BST jest zbędną biurokracją.

  4. Największym i podstawowym mankamentem proponowanej zmiany jest jednak to, że nie narusza ona, lecz, przeciwnie, utrwala obowiązującą zasadę całkowicie odrębnego finansowania badań i dydaktyki. Należy się spodziewać, że dotacja dydaktyczna wkrótce zostanie uproszczona w analogiczny sposób jak dotacja na BST, tzn. zlikwidowana w niej zostanie kwota przeniesienia, a jeszcze bardziej decydujące niż dziś znaczenie uzyska w stosownym algorytmie parametr ilości studentów. W przypadku jednostek prowadzących mało oblegane kierunki studiów zaostrzy to istniejącą już dzisiaj sprzeczność między możliwością prowadzenia dydaktyki zgodnej z profilem badawczym jednostki i samym utrzymania etatów naukowo-dydaktycznych (finansowanych, pomijając dochody własne uczelni, z dotacji dydaktycznej) a możliwością prowadzenia badań stanowiących podstawę ewaluacji jednostek i uzyskania dotacji na BST. Prosto mówiąc, nawet w jednostkach mających wysoka kategorię naukową konieczne z powodów finansowych stanie się zamykanie pewnych kierunków studiów, otwieranie innych, potencjalnie bardziej popularnych, ale mniej związanych z prowadzonymi badaniami, a także redukowanie etatów. Takiej sytuacji można by uniknąć tylko wówczas, gdyby dotacja dydaktyczna została systemowo powiązana z dotacją na badania w taki sposób, by możliwe było tworzenie etatów nie tylko dydaktycznych, ale także czysto badawczych lub tylko częściowo dydaktycznych. Wymagałoby to całościowej zmiany systemu finansowania szkolnictwa wyższego i nauki. Wprowadzenie proponowanej przez ministerstwo korekty w sposobie finansowania BST radykalnie oddala perspektywę takiej całościowej zmiany i utrudnia samą dyskusję o jej potrzebie.

Kategorie
Głosy w dyskusji

Kilka słów o Bardzo Ważnej Sprawie

Prof.  Karol Tarnowski

Nie będę udawać, ze znam się na czymś, na czym się nie znam lepiej niż tylu zainteresowanych i zatroskanych humanistów. Nie umiem wchodzić w subtelne próby naprawiania obecnego systemu szkolnictwa wyższego, który uwazam za fatalny.

Jestem zmartwiony krótkim tekstem doktoranta psychologii z Poznania, Łukasza Budzicza (zob. Gazeta Wyborcza, 24-25 maja), który ów system, który w sposób zmasowany poddajemy krytyce, całkowicie popiera. Przeczytawszy tę obronę uświadomiłem sobie, jak głęboko sięga – także wśród naukowców – tąpnięcie generacyjne w Polsce, a może i na zachodnim świecie. Łukasz Budzicz nie ma najmniejszego pojęcia o odziedziczonej idei humanistycznego uniwersytetu i jego wartości, a jeżeli ją zna, to jej nie akceptuje. W tej sytuacji – o ile przyjąć, że jego pogląd jest reprezentatywny – cała dyskusja i wszystkie boje nas, humanistów, wydają się bezsensowne i z ideą uniwersytetu po prostu trzeba się będzie pożegnać. Nie wiem czy dałaby coś dyskusja „prywatna”, np. w ramach poszczególnych instytutów lub katedr. Dla naszego autora najważniejsze są „obiektywne kryteria”, cytowalność w liście filadelfijskiej (prac polonistycznych? Filozofii polskiej?), unikania oceny „kolesiów”. Krótko mówiąc prawie wszystko w nowym systemie caca. Tymczasem, nie tylko z moich własnych naiwnych przemyśleń, ale z lektury tak wybitnych humanistów, jak prof.prof. Andrzej Walicki, Andrzej Mencwel, Piotr Sztompka, Ireneusz Krzemiński i wszyscy ci, którzy dotychczas wypowiadali się w naszej akcji Komitetu Kryzysowego Humanistyki Polskiej, wynika, ze ów system – dzieło prof. Kudryckiej – oparty jest na całkowitej i celowej reorientacji idei humanistycznego uniwersytetu w kierunku, który trzeba by określić jako likwidatorski i niszczycielski. Ta idea uniwersytetu – która nota bene kłóci się z uniwersytetami „przymiotnikowymi”: pedagogicznym, ekonomicznym, rolniczym itp. – miała tworzyć kuźnię pracy naukowej i wspólnoty uczonych na różnym stopniu rozwoju, pracy, której przyświecała wizja człowieka zwróconego ku wyższym wartościom, uosobionym w prawdzie o samym człowieku i świecie. Praca ta może dokonywać się tylko w podmiotach wolnych i zainteresowanych samą tą pracą, a nie jej rozgłosem, poczytnością, zastosowaniami czy konkurencyjnością w stosunku do innych naukowców, ośrodków badawczych, uniwersytetów czy krajów. Nie da się jednak nikomu wyperswadować, że tak rozumiana idea uniwersytetu jest sama wartością: jeżeli dla kogoś nie jest to żadną wartością, to wszelka argumentacja ze strony humanistów trafia w próżnię. Wydaje się bowiem oczywiste, że rezultatów pracy naukowej nie da się wymierzyć. Tymczasem cały etos reformy zmierza w kierunku kwantyfikacji, która, niemość, że nieuchronnie tworzy fikcje – bowiem wartość i pracy humanistów nie są wymierzalne – to jeszcze w równie nieuchronny sposób prowadzi do ducha konkurencji: ten jest lepszy, kto ma więcej punktów, ponieważ zarazem może dostać więcej pieniędzy, zasadniczo na badania. Andrzej Mencwel znakomicie scharakteryzował w trzech punktach podstawowe błędy reformy i jej skutków. (1) „decydenci przestali w ogóle rozumieć różnice pomiędzy kwantyfikacją a waloryzacją. Ocena wartości nauki musi być zawsze jakościowa, nigdy ilościowa i jest procesem tak złożonym, że nie mieści się on w obecnych procedurach.”Ocena w świecie nauk humanistycznych może pochodzić tylko od gremiów kompetentnych znawców, do których teoretycznie mogą, ale nie muszą należeć recenzenci pism z „listy filadelfijskiej”. Są dziedziny – i wstyd to przypominać np. młodym – które nie maja najmniejszych szans ani potrzeby (poza imponderabilium finansowym) dostać się na „listę filadelfijską”; należą tu prace z dziedziny historii kultury polskiej, które nikogo poza Polską nie interesują – czy nie mają z tego powodu prawa do istnienia? Na temat tłumaczeń i osławionej „cytowalności” napisano już krytycznie wiele. Jeśli ktoś ma co do tego wątpliwości, niech postara się przeczytać teksty znakomitego i uznanego historyka myśli polskiej i rosyjskiej, Andrzeja Walickiego: póki pisał – zawsze po angielsku – o filozofii rosyjskiej, póty był wydawany i cytowany; kiedy chciał wydać książkę o filozofii polskiej (związanej tematycznie z rosyjską), wrota wydawnictw i periodyków zamknęły się przed nim. Bycie wydawanym za granicą i cytowanym bynajmniej nie jest nieomylnym świadectwem jakości naukowej prac humanistycznych. Ale bo też (2) decydenci utożsamiają finansowanie nauki z jej wartościowaniem. Jest tak dlatego, że liczą się przede wszystkim zwycięstwa nad konkurentami „wiodących uczelni”, które mają się odznaczać „innowacyjnością” i – co nie zawsze jest otwarcie przyznawane – zastosowaniem owych innowacji do techniki i gospodarki. Gdyby tak było, to nauka stawałaby się cichcem przybudówką do cywilizacji technicznej, a nie autonomicznym i „autotelicznym” rozwojem kultury uprawianej przez ludzi nauki – a wiec sprawą najpierw „ducha”, a dopiero potem „ciała”. Kultura naukowa uniwersytetów powinna być sama „kulturotwórcza”, promieniować na otoczenie tworząc środowiska kulturalne, co jest szczególnie istotne dla ośrodków młodszych, o mniejszych tradycjach, ale chcących jednak zaistnieć. Naturalnie te słabsze ośrodki są bardziej podatne na zaniżanie poziomu wymagań i powinny być przez odpowiednie gremia monitorowane – ale to nie powód, by o nich zapominać i je lekceważyć. Sprawa ta wiąże się ściśle z innym (3), wymienionym przez Mencwela punktem: „utożsamieniem zarządzania nauki z uprawianiem nauki. Reformy ostatnich lat skutkowały centralizacja i biurokratyzacja zarządzania nauką, wszystkie jej ważne decyzje skupiono w rekach władzy politycznej oraz jej nominatów”. Centralizm i odgórne zarządzanie jest odwiecznym marzeniem każdej władzy i wszystkich urzędników, ale kłóci się to w tym wypadku z – jak pisze Mencwel – „autonomią uczelni, samorządnością środowisk naukowych, inwencji zespołów oraz indywidualności’. Nie można bezkarnie – to znaczy bez fatalnych skutków dla rozwoju kultury – chcieć wszystkim zarządzać i wszystko kontrolować. Do tego ma prowadzić osławiona parametryzacja oraz „trzymanie na krótkiej smyczy” naukowców, którzy poprzez system grantów muszą sami nieustannie walczyć o swój byt nie tylko naukowy, ale nawet materialny tout court. Myślę, że zbyt niskie nakłady na naukę i nieustanny wyścig o granty musi prowadzić do obniżania standardów etycznych i owego „kolesiostwa”, którego obawia się p. Budzicz, a od którego wypatruje zbawienia w obcojęzycznych recenzjach. Tam bowiem, gdzie wszystkie pomoce finansowe należy nieustannie wywalczać, tam musi się wkraść pokusa chodzenia na skróty i możliwej eliminacji konkurentów, co mniej zagrażało systemowi etatowemu.

Z tekstu naszego doktoranta wyziera pewnego rodzaju zawiść w stosunku do naukowców, którzy funkcjonują na innych obrotach, którzy chcą spokojnie pisać ksiązki i chcieć móc myślowo dojrzewać bez kurczowej walki o jak najszybciej wykazywalną produkcję. Człowiek nie jest – wbrew La Mettriemu – maszyną i naukowców nie należy szantażować wymogiem nieustannej produktywności i sprawdzalności. Cały system jest świadectwem braku, staromodnie brzmiącego, zaufania do rytmu autonomicznie pracujących naukowców. Zaufanie może, co prawda, być nadużywane, ale na tym polega ryzyko każdego zaufania, bez którego jednak niemożliwe jest ludzkie życie.

Humanistyka jest kością w gardle urynkowienia, które ma ewidentnie zapędy totalitarne, to znaczy chce objąć całość rzeczywistości. Ale jak wszystkie twory ludzkie, kapitalizm i urynkowienie mają swoje granice w tym, co urynkowić się z istoty nie da. Jest nim de iure po prostu człowiek w świecie, w którym wiedzie on swoją indywidualną egzystencję, gdzie czuje, myśli, marzy czy tworzy – to wszystko, co stanowi przedmiot humanistyki, w stopniu, w jakim przekuwa się to w dzieła kultury. Chcieć to zdusić wtykając w ramy, w których się nie mieści, to – bez względu na to, co myślą o tym nie-humaniści czy po prostu ambitni młodzi – powoli uśmiercać duchowe cywilizacje zachodu, a także wschodu.