Naturalni sojusznicy – Kongres Ruchów Miejskich i KKHP

Adam Ostolski

Współpraca Kongresu Ruchów Miejskich i KKHP to naturalny sojusz przeciw „złej kontynuacji” w polityce naukowej.

Poparcie Kongresu Ruchów Miejskich dla postulatów Komitetu Kryzysowego Humanistyki Polskiej wydaje się rzeczą naturalną, zważywszy na katalog wspólnych dla obu ruchów wartości. Ruchy miejskie od początku swojego istnienia zabiegają o dwie rzeczy: o więcej demokracji w poszczególnych miastach – w opozycji do istniejących w wielu ośrodkach oligarchicznych układów – i o solidarność między miastami, której konkretnym wyrazem jest np. postulat dekoncentracji instytucji i urzędów centralnych (lokowania ich w miarę możliwości poza stolicą, w różnych miejscach na terenie całego kraju). Podobnie ruchy protestu powstające w ostatnich latach na polskich uniwersytetach, takie jak KKHP czy Uniwersytet Zaangażowany, stawiają sobie za cel nie tylko sprzeciw wobec neoliberalnych reform nauki, ale także opór wobec uniwersyteckiej oligarchii oraz budowanie solidarności między różnymi grupami tworzącymi społeczność akademicką (poczynając od woźnych i sprzątaczek, a kończąc na profesorach) i między uczelniami usytuowanymi w różnych ośrodkach.

Ruchy miejskiej powstawały i powstają w opozycji do lokalnych układów, ale również w sprzeciwie wobec forsowanej przez koalicję PO-PSL „polaryzacyjno-dyfuzyjnej” koncepcji rozwoju, zgodnie z którą inwestycje w rozwój kilku wybranych ośrodków miałyby drogą „dyfuzji” przynosić pożytek całemu krajowi. Uczestnicząc w pracach Kongresu Ruchów Miejskich w 2012 roku w Łodzi (gdzie opracowywaliśmy uwagi do założeń Krajowej Polityki Miejskiej) i rok później  Białymstoku (gdzie przyjęliśmy stanowisko w sprawie wzmocnienia referendów lokalnych jako narzędzia rzeczywistej demokracji), zauważyłem, że osoby działające w ruchach miejskich mają bardzo różne sympatie polityczne i światopoglądy, łączy nas jednak przekonanie, że każdy, bez względu na to, gdzie mieszka, ma prawo do dobrego życia i do rzeczywistego współudziału w decyzjach o kształcie miasta, w którym żyje.

Forsowana przez ministra Jarosława Gowina wizja reformy nauki i szkolnictwa wyższego kłóci się z wartościami przyświecającymi ruchom miejskim nie tylko dlatego, że zagraża samorządności uniwersytetów. Idea zastąpienia uczelnianej samorządności władzą „rad powierniczych” to w istocie pomysł na przedłużenie wpływów lokalnych oligarchii na kolejny obszar. Równie istotny jest jednak fakt, że polityka Gowina stanowi kontynuację przestarzałego i opartego na zmitologizowanych przesłankach „polaryzacyjno-dyfuzyjnego” wyobrażenia o rozwoju. Polityka akademicka to jeden z tych obszarów, w których pod rządami PiS mamy do czynienia nie tyle z „dobrą zmianą”, ile raczej ze „złą kontynuacją” działań poprzednich rządów, które naukę i uniwersytet również traktowały jako poletko neoliberalnych eksperymentów.

Ruchy miejskie dostrzegają to, na co od początku zwraca uwagę Komitet Kryzysowy Humanistyki Polskiej: że planowana reforma oznacza osłabienie uczelni poza kilkoma uprzywilejowanymi ośrodkami, a tym samym ograniczenie szans mieszkańców i mieszkanek tych miast na rozwój i dobre życie. Ośrodki akademickie w miastach takich jak Szczecin, Opole, Lublin czy Białystok odgrywają bowiem olbrzymią rolę w rozwoju społecznym i gospodarczym swoich regionów. Są ważne jako ośrodki zapewniające mieszkańcom i mieszkankom regionu dostępność edukacji wyższej, lokalni pracodawcy, centra badań i innowacji, przestrzeń refleksji nad dotykającymi danego regionu wyzwaniami czy miejsca pogłębionej debaty, łączącej lokalne problemy ze współczesną wiedzą i globalnymi tendencjami.

Jest rzeczą jasną, że opór wobec tych szkodliwych zmian nie może ograniczać się do środowiska akademickiego czy do działań podejmowanych na poziomie centralnym. Tylko oddolna presja społeczności, w których i dla których poszczególne uniwersytety funkcjonują, ma szansę wytworzyć masę krytyczną, która zmusiłaby rząd do cofnięcia się. Bez ruchów miejskich społeczność akademicka nie obroni autonomicznych, służących dobru społeczeństwa uniwersytetów przed zakusami ministerstwa. Bez współpracy z ruchami protestu w świecie akademickim ruchom miejskim groziłoby przegapienie tego, że polityka akademicka stała się jednym z ważniejszych obszarów „krajowej polityki miejskiej”. Zatrzymanie złej kontynuacji to jednak tylko pierwszy wspólny cel i program minimum. W dalszej perspektywie chodzi przecież o to, by bardziej demokratyczne i porządnie finansowane uniwersytety mogły lepiej służyć i nauce, i społeczeństwu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *