Okrągły Stół – Spotkanie z Leną Kolarską-Bobińską (26 lutego 2015)

W dniu 26 lutego 2014 roku w Centrum Nauki „Kopernik” w Warszawie odbyło się spotkanie nazwane przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego „Okrągłym stołem humanistyki”. Wzięło w nim udział ok. 50 osób reprezentujących różne instytucje z całego kraju (rektorzy szkół wyższych, przewodniczący rad i komitetów, działacze organizacji naukowych i studenckich itp.). W obradach uczestniczyli dwaj członkowie Komitetu Kryzysowego Humanistyki Polskiej – Jan Sowa oraz Aleksander Temkin. W czasie obrad przedstawili oni listę 8 postulatów KKHP, która stanowi załącznik do niniejszego sprawozdania.
Spotkanie rozpoczęło się od przedstawienia przez Panią Minister szeregu danych na temat kondycji nauki i szkolnictwa wyższego. Były one jednak tendencyjnie dobrane pod kątem tez, które postawiła Pani Minister. Przedstawiono na przykład ogólnoeuropejski ranking skuteczności naukowców w zdobywaniu grantów, nie wspomniano jednak, że kraje, które mają w tej dziedzinie sukcesy, to państwa, gdzie na naukę przeznacza się ok. 2-3% PKB, a te, które, jak Polska, zajmują ostatnie pozycje w zestawieniu, mają też najniższe nakłady (Polska według danych Eurostatu: 0,74%). Jest to okoliczność systemowa, pokazująca, że wysokie nakłady na naukę sprzyjają skutecznemu działaniu środowisk naukowych. Sposób prezentacji danych przez Ministerstwo wydaje się sugerować, że polscy naukowcy są leniwi i mało zaradni, co stanowić ma domniemaną przyczynę słabej kondycji polskiej nauki. Stanowisko o tyle dziwne, że zdaniem Pani Minister podstawą konstruktywnego i wspólnego działania na rzecz polskiej nauki powinno być zaufanie między urzędnikami państwowymi a środowiskiem. Jak to zaufanie budować, skoro Ministerstwo już na samym początku próbuje przerzucić na „leniwych” naukowców winę za strukturalne zaniedbania obecnego oraz poprzednich rządów?
Pani minister przedstawiła też dane dotyczące stopy bezrobocia wśród absolwentów z ostatnich 10 lat. Nie było wśród nich filozofii, co zaskakuje, bo w wywiadzie opublikowanym w „Gazecie Wyborczej” w dniu 26 lutego 2014 roku Pani Minister sugeruje, że młodzież nie wybiera studiów filozoficznych (i innych humanistycznych kierunków), ponieważ trzeźwo ocenia złe perspektywy zawodowe, jakie one oferują. Pogląd ten nie ma wsparcia w danych empirycznych, do których mamy dostęp. Z badań przeprowadzonych przez prof. Ryszarda Cichockiego z Instytutu Socjologii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu wynika, że w ostatniej dekadzie absolwenci filozofii radzili sobie na rynku pracy całkiem dobrze. Dwa razy częściej od nich do urzędów pracy trafiali absolwenci kognitywistyki. Inne dane wskazują, że socjologowie nie są pod względem szans na zatrudnienie w sytuacji gorszej niż absolwenci zarządzania, administracji, turystyki i rekreacji, chemii czy inżynierii środowiska (na podstawie J. Górniak (red.), Młodość czy doświadczenie? Kapitał ludzki w Polsce. Raport podsumowujący III edycję badań BKL z 2012 roku, Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości, Warszawa 2013.). W świetle tych faktów deklaracje i diagnozy stawiane przez Panią Minister odbieramy jako część wizerunkowego ataku na humanistykę, w tym zwłaszcza na filozofię. Tego rodzaju kampania, budująca niezgodny z rzeczywistością obraz humanistyki jako domeny bezrobotnych nieudaczników, bez wątpienia zniechęca młodych ludzi do podejmowania studiów humanistycznych, co szkodzi nie tylko uczelniom prowadzącym dydaktykę w tym zakresie, ale również polskiej młodzieży, która dokonuje wyborów niezgodnych ze swoimi zainteresowaniami i talentami zastraszona fałszywym widmem bezrobocia.
Na podstawie J. Górniak (red.), Młodość czy doświadczenie? Kapitał ludzki w Polsce. Raport podsumowujący III edycję badań BKL z 2012 roku, Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości, Warszawa 2013. W świetle tych faktów deklaracje i diagnozy stawiane przez Panią Minister odbieramy jako część wizerunkowego ataku na humanistykę, w tym zwłaszcza na filozofię. Tego rodzaju kampania, budująca niezgodny z rzeczywistością obraz humanistyki jako domeny bezrobotnych nieudaczników, bez wątpienia zniechęca młodych ludzi do podejmowania studiów humanistycznych, co szkodzi nie tylko uczelniom prowadzącym dydaktykę w tym zakresie, ale również polskiej młodzieży, która dokonuje wyborów niezgodnych ze swoimi zainteresowaniami i talentami zastraszona fałszywym widmem bezrobocia.
Pani Minister zgodziła się z wieloma głosami, które wskazywały na konieczność zwiększenia środków przeznaczanych na naukę i szkolnictwo wyższe (pod tym względem Polska wlecze się w ogonie Unii Europejskiej). Zapowiedziała, że MNiSW będzie szukać szerokiego wsparcia dla tego pomysłu wśród partii politycznych. Deklaracja zaskakująca w ustach kogoś, kto jest nie tylko fachowcem od administrowania nauką i szkolnictwem wyższym, ale również politykiem rządzącej partii. Zwiększenie dotacji na naukę i szkolnictwo wyższe nie wymaga zmian w Konstytucji, mogłoby więc zostać uchwalone głosami rządzącej koalicji. Stanowisko Pani Minister jest niepokojące, pokazuje bowiem, że być może nie ma ona w swojej własnej partii wsparcia politycznego dla przeprowadzenia zmiany niezbędnej dla polskiej nauki, czyli wzrostu nakładów na szkolnictwo wyższe. Póki co rządząca koalicja jest najwyraźniej przekonana, że da się wiele zreformować, przelewając z pustego w próżne.
Zdaniem Pani Minister potrzebna jest zmiana w sposobie mówienia o wydatkach na naukę: trzeba przestać mówić o nich w kategoriach kosztów, a zacząć widzieć w nich inwestycje. Tylko jak to zrobić, skoro sami rządzący – zarówno z obecnej ekipy, jak i wszystkich poprzednich – rozumują wyłącznie w kategoriach uciążliwych kosztów i uznają finansowanie nauki za przykrą konieczność? Jak wspomniało kilka osób w czasie dyskusji, empiryczne analizy ekonomiczne pokazują, że wydatki na naukę zaczynają przynosić wymierne korzyści, gdy przekroczą próg 1% PKB. Utrzymywanie ich na poziomie 0,7% sprawia, że są to rzeczywiście tylko i wyłącznie koszty, a nie inwestycje. Sytuacja jest jednak nieco absurdalna – rządzący utrzymują dotacje na naukę na poziomie, przy którym wydane pieniądze nie mają szans cokolwiek przynieść, a później narzekają, że polska nauka jest zbyt mało innowacyjna. Jedyna konkretna propozycja, jaką przedstawiła Pani Minister, to zmiana w sposobie ustalania grupy studentów, którzy będą mieli prawo studiować za darmo drugi kierunek. Będzie to nie 10%, ale 20% najlepszych studentów, a grupa ta ma być wyłaniana przed rozpoczęciem studiów na drugim kierunku, a nie w ich trakcie, jak to się dzieje teraz. Uznajemy to za krok w dobrym kierunku, jednak dalece niewystarczający. Ministerstwo nie potrafiło w czasie dyskusji podać żadnego sensownego uzasadnienia dla wprowadzenia opłat za drugi kierunek studiów. Pojawiły się dwa argumenty: dotyczący jakości studiów (słabi studenci nie powinni mieć prawa za darmo studiować drugiego kierunku) oraz oszczędności budżetowych. Pierwszy argument odnosi się może do jakiegoś hipotetycznego stanu, nie ma jednak żadnego zastosowania do faktycznej sytuacji, z jaką mamy do czynienia na polskich uczelniach. Podjęcie studiów na drugim kierunku zawsze wymagało od danego studenta czy studentki przejścia albo przez osobną procedurę rekrutacji dla studentów drugokierunkowych albo przez konkurs taki sam, jak dla wszystkich pozostałych kandydatów. W obu przypadkach studenci słabi byli odsiewani. Każdy i każda z nas mający doświadczenie dydaktyczne, może również potwierdzić, że osoby studiujące więcej niż jeden kierunek należą raczej do grupy najbardziej aktywnych i zdolnych. Tak więc regulacja wprowadzona w reformie z 2010 roku nie rozwiązuje żadnego realnie istniejącego problemu. Równie wątpliwe jest uzasadnienie finansowe. Pomimo ponawianych w czasie dyskusji pytań, Pani Minister nie potrafiła podać konkretnej kwoty, jaką budżet państwa oszczędza dzięki wprowadzeniu odpłatności za drugi kierunek studiów. Wygląda na to, że nie tylko nie ma żadnych danych na ten temat, ale że przed reformą nie przygotowano nawet symulacji finansowej pozwalającej ocenić zyski dla budżetu z tej konkretnej zmiany. Oznacza to, że dokonano bardzo szkodliwej reformy, aby rozwiązać problem, który nie istnieje (słabi studenci studiujący dwa kierunki) i dokonać oszczędności, których nie ma.
Nasza ogólna ocena spotkania jest mieszana, ale ze wskazaniem na minus. Reakcja Pani Minister na nasze postulaty była wymijająca i ogólnikowa, co charakterystyczne i rozczarowujące. Konkrety, które usłyszeliśmy, idą w dobrym kierunku, ale są dalece niewystarczające i przypominają bardziej operacje wizerunkowo – piarowe niż faktyczne rozwiązania. Padły ze strony Pani Minister deklaracje dotyczące dalszej pracy i kolejnych spotkań, nie została jednak zarysowana żadna perspektywa decyzyjna czy ustawodawcza, która dawałaby nadzieję, że z owych prac i spotkań coś konkretnego i pozytywnego wyniknie. Sytuacja wielu polskich ośrodków akademickich, które w przeciągu najbliższych 1-2 lat zostaną przygniecione przez rosnące długi i problemy organizacyjne, domaga się szybszych i bardziej zdecydowanych działań.